poniedziałek, 1 lipca 2013

od Seber do Assuvy

Spacerując po lesie, ujrzałam zwierzynę. Zaczęłam ją gonić, aż nagle się wywaliłam. "Chol*ra" - przeklęłam pod nosem. Nie jadłam od czterech dni. Zbulwersowana podniosłam się z ziemi i pomaszerowałam dalej. Tuż przed moim nosem spadła wiewiórka. Bez namysłu zagryzłam maleństwo i zjadłam. Od razu poczułam obrzydzenie do samej siebie. Jestem okrutna.
Wtem usłyszałam jakieś szelesty. Z krzaków wyskoczył jakiś rozbawiony basior i wpadł na mnie.
- Uważaj jak leziesz! - warknęłam do niego i wstałam otrzepując się
- Sorry - zaśmiał się
- To nie jest śmieszne - burknęłam
- Wyluzuj mała - dalej się śmiał
- No i z czego zacieszasz gębę? - byłam trochę zirytowana - daj mi spokój - i odeszłam. Nie na długo się z nim rozstałam, ponieważ już po pięciu sekundach usłyszałam jego głos - kim jesteś?
- Co cie to obchodzi? - odwróciłam się do niego
- A dużo, bo jesteś na terenie mojej watahy
- Jakiej?
- Wataha Wilków ze Wshodu. Chcesz dołączyć? - uśmiechnął się. Od dawna szukałam watahy
- Czemu nie - niemrawo odwzajemniłam uśmiech.

<Assuva?>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.