Miałam wtedy 1,5 więc byłam jeszcze szczeniakiem. 
Był to mój pierwszy dzień kiedy mogłam wyjść na wewnątrz i zobaczyć świat. 
Nistety nasza domowa jaskinia była połozona na skraju przepaści 
dla ochrony młodych czyli mnie i mojej siostry przed drapierznikami.
Odrazu po wyjściu z jaskini trzeba było poszybować w powietrze ,
 nasze skrzydełka były już na to gotowe ale umysły szalały z przerażeniea
 i zarazem radości ,niemogłam się zdobyć na odwagę więc na początek 
polecialam siedząc na grzbiecie ojca a zaraz po mnie Rose. 
Gdy tata latał z Rose na plecach ja próbowałam sama się wzbić ale
 stojac w miejscu i w dodadku tuż przy ziemi niebyło to łatwe ,
więc Rosi wymyśliła sposób na pomoc w lataniu bez 
zastanawiania się nad skokiem. Podeszła do mnie z tyłu i 
popchnęła mnie ku przepaści poczym poprosiła ojca o to samo i ona 
również zaczęła lecieć ,odrazu po zepchnięciu skrzydła same nam się 
rozłożyły i zaczęłyśmy szybować. Tata nieczekał dłógo tylko odrazu
 poleciał za nami i dawał nam wskazówki co do skręcania i lądowania.
-JJuuuuuuuhhhuuuu!!!!!
[wykrzyczała Rose ciesząc się wolnością]
-tak to jest wspaniałe!!
[krzyknęłam w odpowiedzi na zachwyty siostry]
Gdy wylądowałysmy na skale z ojcem zaczęłam myśleć o mamie i 
o tym jak ona by się czula widząc nasze pierwsze latanie.
-Myślisz o mamie?
[zapytał ojciec czytajac w moich myślach]
-Tak ,jak sądzicie czy ona gdzieś tam....gdziekolwiek teraz 
jest to czy widzi co robimy i jak za nią tęsknimy?
[spytalam a z oka spłynęła mi lśniaca łza]
Rose również zapłakała
- Niemartwcie się wasza mam napewno o was pamięta ,nigdy przenigdy nie 
przestanie was kochać i zawsze jest z wami tutaj...
[powiedział wskazujac na serce Rose a ta spojżała na niego i powiedziala...]
<Rose?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.