Spokojnie spałem pod pewnym drzewem...
Tia... Kto by nie lubił spać? Nagle jednak coś mnie obudziło. Była to
wadera. Czerwona wadera z białymi tylnymi nogami.
- Kornelly jestem. Przysnęło Ci się chyba,co? - zapytała.
- Coś Ci nie pasuje? Nie można kur*a pospać... Zajebiś*ie...
Przewróciłem się na drugi bok i gapiłem się w horyzont, którego prawie
było nie widać. W moich oczach kłębiły się czerwone iskierki... O nie...
Wszystko, tylko nie to... Obróciłem się w stronę wadery i oznajmiłem
obojętnie:
- Uciekaj.
- Niby dlaczego? - zaśmiała się cicho.
- Furia... - odpowiedziałem.
Gdy moje oczy stały się całkiem czerwone, wstałem i pobiegłem do lasu.
Wadera była ciekawa i szpiegowała mnie. Zatrzymałem się na jakiejś małej
polanie. Spojrzałem na księżyc. Upadłem. Przez chwilę jeszcze widziałem
waderę, która do mnie podbiega.
- Odejdź... - mruknąłem opadły z sił.
- Nie mogę...
- Odejdź! - krzyknąłem ostatkiem sił.
Potem... Już nic nie widziałem. Nic nie było takie jak wcześniej. Mogłem
tylko używać echolokacji. Wyczułem, jak samica idzie do przodu. Tylko
nie wiem czy to ta sama... Nagle coś mną szarpnęło. Pomyślałem ''Moje
ostatnie chwile''... To coś zaciągnęło mnie w krzaki. Tam się zbudziłem.
Dziwnie się czułem. Szybko biło mi serce. Zacząłem się rozglądać.
Nikogo nigdzie nie było. Powstałem. Nic... W pewnej chwili poczułem,
jakbym rósł. Istotnie - rosłem. Chwiałem się trochę. Dopiero gdy
osiągnąłem niecałe 9 metrów, zorientowałem się, że stoję na dwóch
łapach. Wilkołak? Nie... To może jakiś mutant? Też nie. Wyglądałem
normalnie. Tylko tak... przerośnięcie... Szybko pobiegłem jakoś do mojej
jaskini. W czasie drogi, coś w moim ciele nakazało mi wszystko
niszczyć... Tia... Zniszczyłem połowę lasu iglastego i zapaliłem pięć
drzew. Zwierzęta też ucierpiały... Gdy już nie miałem sił, znów upadłem.
Tym razem ktoś mnie zobaczył. Była to wadera... Dlaczego kurde nie
basior?! Tylko wadery... Podbiegła do mnie. Nagle coś zarzuciło mi wór
na głowę i zaczęło ciągnąć w stronę innych, nieznanych terenów. Worek
miał kilka dziur, więc było coś widać. Wadera szła za mną. Nie mogłem
się bronić, ponieważ byłem sparaliżowany.
Zbudziłem się na dużej klatce. To były chyba jakieś nielegalne walki
psów. Uznali mnie za psa? Zajebiś*ie! Może jeszcze mnie do tresury
dadzą?! Obok mnie stał jakiś facet. Widziałem tylko męskie buty. Nagle
usłyszałem tą piosenkę:
Ktoś przemówił. Rozumiem mowę ludzi, więc to nic takiego. Jakiś grubas mówił:
- Wprowadzić psy!
Klatka się ruszyła. Odkryto szmatę, która mnie zastawiała. Otworzyli
klatkę. Wyszedłem ostrożnie i zacząłem się rozglądać. Na przeciw mnie
stał śliniący się rottweiler. Miał jakieś magiczne moce, bo mówił w
moich myślach. Zaczęliśmy chodzić w koło... Ludzie krzyczeli i rzucali
pieniądze. Pewnie ten piesek, kilka razy wygrał i ludzie myślą, że taki
silny jest. Stanęliśmy. Spojrzałem za siebie. Stała tam kobieta... W
męskich butach. Miała długie brązowe włosy i kaptur na głowie.
Uśmiechała się do mnie. Zastanawiałem się, czy ona mnie tu nie
przyciągnęła... Nagle rozległ się gong. Chyba walka się zaczęła.
Rzuciliśmy się na siebie.
Po kilku chwilach ludzie oniemiali. Pokonałem go. Wszyscy zaczęli
wyzywać właściciela Apolla (rottweiler tak się nazywał). Kobieta
podeszła do mnie po wyprowadziła. Nagle stanęła.
- Kim jesteś? - wymamrotałem.
Zdziwiła się. Uklęknęła i oznajmiła:
- Twoim przeznaczeniem...
Nagle przybiegła do nas wadera. Kur*a mać... Trzeci raz wadera... Tylko, że ta sama co na początku.
- Kto to? - zapytała.
- Nie wiem.
- Mam na imię Intrinas... - odpowiedziała kobieta w naszym języku.
- Skąd znasz nasz język?
- Długa historia... Powiem tylko tyle: Byłam wilkiem, ale ktoś mnie zamienił w człowieka. Teraz uczęszczam na te walki.
- Ale po co?
- Po to aby znów być normalnym wilkiem...
- A niby jak, to może ci pomóc?
- Właściciel Apolla też kiedyś był zwierzęciem. Ma eliksir, dzięki
któremu mogłabym znów stać się wilkiem. Dzięki tobie wygrałam ten
eliksir... Toxic'u...
- Skąd znasz moje imię?
- Jestem twoją rodziną...
- Czyli kim...?
- Kuzynką... Nigdy mnie nie poznałeś, jednak teraz nadeszła pora na zapoznanie...
Spojrzałem na nią.
- Widziałam twą furię. - odpowiedziała Intrinas. - Dlatego Ciebie tu przyprowadziłam.
- Ale dlaczego akurat w taki sposób?
- Gdybym do Ciebie podeszła, na pewno przypuściłbyś atak.
<Kto kol wiek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.