Obudziłam się wcześnie rano. Głód męczył mnie nieznośnie, więc pośpiesznie poszłam na polowanie. upolowałam marnego jelenia, ale zdołałam się najeść na co najmniej pół dnia.
Wyruszyłam na łąkę, nie miałam nadziei, że kogokolwiek spotkam. Nie miałam nadziei na cokolwiek. Byłam samotna, a basior, który coś dla mnie znaczył miał już partnerkę. A ja głupia się łudziłam, że ktoś się mną zainteresuje. Patrząc się w ziemię maszerowałam nie wiedząc gdzie. Wszystko było mi obojętne, całe moje życie. Pomyślałam teraz o mojej rodzinie. Zrobiło mi się smutno na tą myśl. Mogłam zginąć z nimi. Oszczędziłabym sobie tego nudnego życia.
Weszłam w jakiś zagajnik.
Nagle coś na mnie spadło. Powaliło mnie na ziemię, tak, że teraz to coś mnie przygniatało
- Pardon, to przypadkowo - powiedział nieznajomy, wstał i otrzepał się. Szybko jednak się otrząsnął i pomógł mi wstać. Przyznam, że był nawet ładny. Ale na wiele liczę, nie mam szans u takiego basiora.
- Jak się nazywasz? - spytał
- Xili - odparłam - a ty?
- Time
- co robiłeś tam u góry? - uśmiechnęłam się
<Time?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.