Wyszłam z naszej malutkiej i ciasnej rodzinnej groty. Słońce oświeciło 
moją twarz. Poszłam zapolować. Coś mi dziś nie szło. Zmęczona ganianiem 
za sarnami, zającami i dzikiem napiłam się wody z pobliskiego potoku. 
- Ktoś ty ? - usłyszałam  wredny (chyba tak to nazwać D: ) głos. 
Rozejrzałam się. Na drugiej stronie potoku , w lesie stał jakiś basior. 
- Święty Mikołaj - mruknęłam. - Bo co ?
- Pstro - warknął i wyszedł odrobinę z lasu - To jest teren Watahy wilków ze w\schodu. Jeśli nie należysz...
W tej chwili mu przerwałam. Moja ciekawość nie wytrzymała : 
- Zaprowadzisz mnie do alfy ? 
- A po co ? - odparł. Ale gbur. Choć w tej naszej wredocie jesteśmy akurat podobni. 
- Bo bym dołączyła - powiedziałam. 
Poszedł w stronę lasu. Przeszłam potokiem za nim. Zaprowadził mnie do jakiejś jaskini. Siedziała tam fioletowa wilczyca. 
- Hej , Toxic. A kogo ze sobą przyprowadziłeś ? - zapytała. Wydawała się sympatyczna. 
- Nazywam się Fleur - powiedziałam -  i chciałabym dołączyć do tej watahy. 
- Glimmer. A więc mamy nowego członka - uśmiechnęła się.
- Eee...Czterech nowych członków. Czy moje rodzeństwo też mogłoby dołączyć ? 
- Oczywiście ! A gdzie ono jest  ? - zapytała Glimmer.
- Zostali w lesie , ale mogę się z nimi porozumieć przez telekinezę.
Wysłałam James'owi , Charliemu i Sophie wiadomość gdzie jestem i jak 
mają dojść. Rozmawiałyśmy z Glimm o watasze, gdy nagle wszedł James z 
Charlim i Sophie...
(James dokończy)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.