- Okej... - powiedziałam bezbarwnie i weszłam do jaskini. Co mnie
napadło, żeby całować tego lalusia? Ehh... sama nie wiem. Umościłam się w
moim nowym posłaniu i zasnęłam.
- Hej, hej! - usłyszałam pogodny głos Assuvy, który wszedł do mojej jaskini.
- Idź sobie! - sapnęłam do niego.
- No weź! Miałem cię dzisiaj oprowadzić po moich terenach.
- Mam to w nosie. Chce mi się spać, daj mi spokój.
- Nie. Dopóki nie wstaniesz, będę tu siedział i czekał.
Boże. Co za smarkacz.
- Uhhh... - warknęłam i wygramoliłam się z łóżka. Ten głupawo się uśmiechnął.
- Co sie zacieszasz? - prychnęłam. Assuvie chyba nie uleciał humorek bo dalej się uśmiechał
~~ 15 minut potem ~~
Szliśmy w ciszy przez jakiś czas. Powieki mi się zamykały i ledwo co
szłam. Bo Assuvie się zachciało mnie oprowadzać tak wcześnie...
- No to zaczynamy wycieczkę - przerwał milczenie i skierował mnie w jakąś ścieżkę.
<Assuva?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.