poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Od Marianż do Cesare

Kolejna piękna noc nadeszła. Jako strażniczka księżyca musiałam zobaczyć czy idzie w dobrą stronę. Trochę szedł za bardzo w prawo ale zaraz się tym zajęłam. Musiałam jeszcze pozbierać zioła. Taka praca cóż poradzić. Dzień zapowiadał się piękny. Wyszłam na mały spacer. Unikam innych wilków ponieważ......ech. Sama nie umiem odpowiedzieć czemu. Wader mniej niż basiorów. Boję się że znowu się zakocham i jeszcze raz przeżyję szok spowodowany zabiciem ukochanego. Idąc nad wodospad zobaczyłam Assuva i Seber. Szli blisko siebie. ,,Ach ci zakochani. Ja niestety już tego uczucia nie poznam" pomyślałam. Napotkałam Shayden. Pogadałam z nią chwilę. Mimo iż jestem nieśmiała ona mnie przekonuje i wiem że mogę jej wiele powiedzieć. Zaprosiłam ją do swojej jaskini. I tak zleciała godzinka. Wyszłyśmy z jaskini na mały spacerek. Szłam tyłem i z nią rozmawiałam. Nagle chciałam się odwrócić a Shayden warknęła:
- Uważaj na....
Nie zdążyła dokończyć a mój nos zetknął się z nosem Cesare. Przez ułamek sekundy byłam oszołomiona a potem odskoczyłam. Myślałam że spalę się ze wstydu. Zamiast uciec w popłochu (jak ja to zazwyczaj robię) stałam i się gapiłam na basiora. W końcu się odezwałam.
- Przepraszam.......
-..... Em...Spoko. Nie szkodzi. Każdemu się zdarza. Ja też nie uważałem. Jestem Cesare. A ty?- Spytał.
- Ja jestem......Marianż. Ale mów Mari jak chcesz.
- Dobrze Mari. Możę spotkamy się nad Srebrzystym potokiem jutro o 13?- Spytał Cesare.
- No czy ja wiem.......
- Mari z radością się z tobą spotka.- Dokończyła za mnie Shayden
- Super to do zobaczenia.- Odparł basior.
Nastała chwila ciszy.
-..... DLACZEGO DOKOŃCZYŁAŚ ZA MNIE?!- Wrzasnęłam.
- Ponieważ jesteś takim trochę dzikusem. Musisz poznać inne wilki.- Odparła ze spokojem Shayde. -Nie bój się, będę blisko.
- No dobra. Ale więcej tak nie rób.

Kolejnego dnia przyszedł po mnie Cesare.
- To co idziemy?
- Tak.- Odparłam.

<< Cesare? :3>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.