Szybko nadciągnęła noc, więc znalazłem grote, stworzyłem pole ochronne i zasnąłem.
Rano "zdjąłem" pole ochronne i ruszyłem na polowanie. Upolowałem 2 jelenie i zawlokłem je do groty, gdzie je zjadłem. Koło 10 zebrałem wszystkie moje graty i ruszyłem w drogę. Koło południa zobaczyłem przed sobą taką twierdzę:
Byłem u celu. Udało mi się wejść niepostrzeżenie, przebrałem się za chłopa, czekającego na audiencję u cesarza. Gdy nadeszła moje kolej, poprostu wparadowałem do sali tronowej z tekstem:
-Panie krowy mie zdechły! Cóż ja teroz zrobiem?
-Kupisz sobie nowe.
-Ależ za co?-powiedziałem podchodząc tak blisko, jak tylko było można. Zdjąłem przebranie, wyciągnąłem Anduril i podszedłem zadać Maldorowi cios. Ten jednak nie był bez broni. Miał miecz. Najpierw zająłem się strażami. Gdy został mi do zabicia tylko jeden żołnierz, zobaczyłem, że Maldor zachodzi mnie od tyłu. Odwróciłem się, i wbiłem ostrze w jego ciało. Nie trafiłem Maldor popatrzył na mnie wzrokiem pełnym nadziei i bólu.
-Proszę przebacz mi!
-Nie chcę, żebyś cierpiał, ale zasłużyłeś sobie na to.-powiedziałem, zamachnąłem się i po chwili Maldor nie żył. Pozostało mi tylko tepnąć się do watahy. I tak zrobiłem.
Koniec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.