Siedziałyśmy z Allą chwilę w ciszy.
- Czy Shoku… to twój partner? – spytała nieśmiało
- Nie… - zaczęłam – a czemu tak myślisz?
- No bo… troszczysz się o niego… widać , że ci na nim zależy – odparła
- To mój przyjaciel… jest dla mnie bardzo ważny… jest jedyną osobą,
której mogę zaufać… wygadać się – powiedziałam ze smutnym uśmiechem
- Rozumiem. Ja nigdy nie miałam takiej osoby. – westchnęła
- Opowiesz mi o swojej historii? – spytałam
- Urodziłam się tutaj. Kiedy byłam mała rządził tu całkowicie ktoś inny.
Jednak pewnego dnia naszą watahę napadł Szoruk. Miał tak silne wojska,
że po dwóch dniach walki wataha została zdobyta. Mój ojciec poległ w
walce, gdy miałam rok. Potem dorastałam, już za rządów Szoruka, a gdy
zmarła moja matka, zostałam medyczką.
~~Trzy dni później~~
Siedziałyśmy tu już trzy dni bez pożywienia i wody. Byłyśmy ledwo żywe, ale obydwie podtrzymywałyśmy się nawzajem na duchu.
- Alla – sapnęłam cicho – jeśli tu umrzemy… to wiedz, że będziesz moją
przyjaciółką na zawsze. A gdybyś tylko ty przeżyła to…- Zapadła chwila
ciszy. Znowu myślałam o Shoku, ale on jest już bezpieczny. Teraz
powinnam martwić się o siebie. Ale jednak czułam taką troskę…. Czy to
możliwe? Czy ja… kocham Shoku? – powiedz… że go kocham… - i opadłam na
posadzkę.
~~Kilka godzin później~~
Ze snu wyrwał mnie zgrzyt klucza w ciężkiej kłódce i skrzypienie żelaznych drzwi. Do celi wszedł Alkaido.
- Witam moje panie – powiedział z szyderczym uśmiechem – która pierwsza?
- Co? – zapytałam głupkowato. O co mu chodziło? Wtem ten obrzydliwy basior dorwał się do Alli i złapał ją za gardło.
- Ty s*ko – cedził przez zęby – jak śmiałaś POMÓC TEJ ZDZ*RZE!!! – wydarł się jej prosto w twarz.
- Zostaw ją! – krzyknęłam do niego. Ze strachu trzęsły mi się łapy, ale dla przyjaciół zrobię wszystko.
- A bo co NARAVI? Co taka waderka jak ty może mi zrobić?! – zaszydził.
Miał rację. Moja noga nie była sprawna, a na dodatek byłam na skraju
wyczerpania fizycznego , psychicznego zresztą też.
- Skoro taka odważna… Straże!!! – krzyknął. Wtem pojawiła się grupka
straży tego debila. – związać ją i zanieść do głównej komnaty… - zaśmiał
się szyderczo – przywiązać łańcuchami do ściany i założyć knebel.
Straże podeszli do mnie… i dali mi zastrzyk.
- Ty sku*wielu! – warknęłam do tego co mi to zrobił, ale potem odpłynęłam.
Obudziłam się i przed sobą miałam dziwny widok. Wisiałam na ścianie,
przykuta do niej łańcuchami, a przede mną stał Alkaido i parę jego
szpiegów.
- Czego chcesz, sku*wielu – warknęłam do niego
- Oh, Naravi, Naravi, czemu tak ostro? – zaśmiał się szyderczo- czy my ci coś tu robimy? - Ja w odpowiedzi zwężyłam tylko oczy.
- Czego ode mnie chcesz? – dalej warczałam – chcesz mnie zabić? Proszę bardzo!
- Ja? Nie… kto chciałby zabić taką piękną waderę… - przybliżył się do mnie, nasze nosy prawie się stykały.
- To czego chcesz tyranie?! Powiesz mi czy nie?! – krzyknęłam. Miałam dość jego głupich podchodów.
- Pewnie już to słyszałaś… chcę CIEBIE. Nikt ci nigdy nie mówił jaka
jesteś piękna? Muszę ci wyznać, byłem w tobie zakochany, kiedy
dorastałaś, wtedy rozkwitłaś … stałaś się tak piękna… – powiedział
szeptem i zaczął mnie całować po szyi. Jedyne co mogłam zrobić to…
ugryźć go w szyję. Zrobiłam to słabo, ale wystarczyło aby się ode mnie
oderwał.
- Gó*no mnie to obchodzi! – warknęłam
- Lubię ostre kobiety – powiedział
- Spier*alaj i odwal się w końcu ode mnie! – splunęłam mu w twarz
- Ehhh… - warknął – zapłacisz mi za to wszystko – i dał mi w twarz
- No, dawaj! Dawaj! – prowokowałam go. Niech mnie albo zabije, albo wypuści.
- Dalej nie wiesz o co mi chodzi? – spytał już zniecierpliwiony. – jesteś aż tak głupia i mnie nie rozumiesz?
- Spier*alaj – warknęłam – wiedziałam o co mu chodzi.
- Masz być moją partnerką – powiedział i znowu się do mnie zbliżył
- Wszystko, tylko nie to – szepnęłam
- Panowie, zanieście ją do mojego pokoju. – powiedział. Strażnicy zdjęli
mnie ze ściany, związali i dostałam czymś w głowę – straciłam
przytomność.
Obudziłam się sama w łóżku. Pokój w którym się znajdowałam był dość
ładny. Wstałam i podeszłam do drzwi. Pociągnęłam za klamkę i ku mojemu
zdziwieniu drzwi otworzyły się. Czy to podstęp? Wyszłam na korytarz i
najciszej jak mogłam i ruszyłam. Doszłam do bramy. Najdziwniejsze było
to, że i przez całą drogę i pod bramą nie było żadnego strażnika.
Wybiegłam z bramy czekając na nagły atak ze strony wroga. Nic. Cisza.
Ostrożnie zaczęłam biec do lasu. Potem jednak olałam już wszystko.
Czułam się nareszcie wolna, biegłam prosto do mojego Shoku ♥
Dotarłam w końcu miejsce, pod jaskinię, gdzie leżał Shoku. Nigdzie
jednak go nie było. Usłyszałam ciche wołanie z jaskini „Naravi!Naravi”
<Shoku♥?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.